czwartek, 25 lutego 2016

Uśmierć chwilę-cz.2 'Oryginał vs ulepszenia'

Cześć! Przybywam z 2 odsłoną mojego poradnika. Postanowiłam, że w miarę możliwości, nowe części pojawiać się będą cyklicznie, co tydzień (może nawet z dokładnością do każdego czwartku), choć szczerze mówiąc nie wierzyłam, że na dzisiaj się wyrobię. Nie popełniajcie mojego błędu i nie czekajcie ze wszystkim na ostatni moment :p Najlepiej wogóle zapomnijcie o formułce 'co masz zrobić dziś, zrób jutro'. Jednak, że zawsze spadam na cztery łapy, wszystko poszło gładko. No, prawie wszystko...
Aparat wogóle nie chciał ze mną współpracować (chyba za bardzo go wymęczyłam w te ferie)-obraz strasznie pociemniał, pojawiły się jakieś dziwne plamy... Postanowiłam, że pozwolę mu trochę odsapnąć (byle nie za długo), a sama zabrałam się za przeszukiwanie archiwalnych zasobów mojego poprzedniego bloga. Tak właśnie zrodził się pomysł na dzisiejsze wskazówki. Na początku nie byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy: jak już wspominałam, w pierwszej kolejności chciałam wprowadzić tematy błache, dzisiejszy planowałam omówić pod koniec (chociaż możliwe, że i on zalicza się do tych bardziej oczywistych). Nie ma jednak tego złego, bo to dobra okazja, by pokazać nieco zapomniane (a dla niektórych zupełnie nowe), nadgryzione zębem czasu zdjęcia. No i przynajmniej poradnik nie uległ zastojowi.
Tak więc zaczynajmy:
Moja mama uważa, że przerobione zdjęcia zakrawa na swojego rodzaju oszustwo-bo przecież rzeczywisty świat nie jest czarno-biały, zimą nie zakwitną kwiaty, a człowiek choćby posiłkował się najlepszym photo shop'em w rzeczywistości nie odejmie sobie kilogramów. I to właśnie jedna z tych kwestii, w których nie do końca się zgadzamy. Bo z pewnością w tym co mówi jest trochę racji, ale najprostszy program do obróbki, użyty z rozwagą, może wyczarować coś niespotykanego. I tylko od odpowiedniego wyważenia ogromu oferowanych możliwości będzie zależało, czy zdjęcie powali odbiorcę na kolana, czy może oglądanie go, będzie groziło uszczerbkiem na wzroku :p Wbrew pozorom znalezienie takiego złotego środka wcale nie jest proste. Przyznaję, że w nie tak dawnych latach sama szalałam z filtrami na potęgę, nie chodzi mi tu tylko o zdjęcia lalek. Teraz aż przykro na takie bochomazy patrzeć. Na szczęście gust zmienił nieco swoje oblicze i staram się wszystko odpowiednio łączyć. Skoro już tak zaczęłam od fotografii czarno-białej: tutaj nic się nie zmieniło, uważam, że zdjęcia w wersji black & white mają swój niepowtarzalny klimat, który po prostu ubóstwiam ♥ Pamiętam jak w ostatnie wakacje startowałam w konkursie (zdjęcia lalkowe), na który zgłosiłam właśnie czarno-białe zdjęcia. Kiedy wygrała sesja w kolorze, tata stwierdził, że moje się nie przyjęły, bo miały zbyt ponury klimat, 'pogrzebowy'... :') Zostanę jednak przy swoim.
Jeśli nakładamy filtry na czarno-białe zdjęcia z reguły wyglądają one całkiem nieźle. W poniższym przypadku zastosowałam idealnie komponujący się z robotką granat.Moje oczy jakoś niechętnie reagują na wyraziste filtry. Przywodzą mi na myśl zdjęcia z Webcam Toy'a, od których roi się na Facebook'u >.< Właściwie nie wiem dlaczego, ale drażni mnie ich obecność xD
Zdjęcia w plenerze zazwyczaj nie potrzebują wielu filtrów. Te delikatne, promieniste, które są moimi ulubionymi, w takich sytuacjach tylko niepotrzebnie nasycają światło, nie wygląda to ładnie.Jeśli zamierzamy już nadać koloru takim zdjęciom, najbezpieczniej będzie wybrać pokrycie całkowite, mam tu na myśli black & white, czy sepię. Pytanie tylko, czy warto marnować ładne ujęcia zrobione w naturalnym świetle...Jeśli już używamy gotowych filtrów, uważajmy, by nie przesadzić. W końcu ma być na nich coś widać :p
 Nigdy nie przepadałam też za opcją 'negatywu'. Myślałam sobie 'nie, takie zdjęcia nie mogą wyglądać dobrze'. I kiedy przerabiałam dziś przypadkowo wybrane zdjęcie Lagoony, rzeczywiście tak było. Ale co to dla mnie, zrobić z kupy diament xD Na chybił trafił wybrałam zdjęcie Spectry i muszę stwierdzić, że w tym wydaniu nie prezentuje się najgorzej, aczkolwiek i tak nie przekonam się w pełni do tej 'rentgenowej' funkcji.
A teraz pora na te małe oszustwa... Jak przystało na profesjonalistów, róbmy to z głową :D Bo kto to widział w środku lata, w otoczeniu pięknej zieleni tyle śniegu?Są dostępne bardziej przyjazne dla oka funkcje, które umiejętnie dopasowane mogą naprawdę upiększyć zdjęcie.W pierwszej części zauważyłam, że spodobał Wam się wątek półnagiej Lagoony, kto by pomyślał? XD Więc na zakończenie: nie polecam przedstawiać lalek w postaci zmutowanych stworów, to się po prostu nie godzi :')Mam nadzieję, że dzisiejsza lekcja przypadnie Wam do gustu podobnie jak wcześniejsza. Chciałbym, żeby znalazła praktyczne zastosowanie. Dalej czekam na wszystkie Wasze opinie, wskazówki... 
Jeszcze tylko chciałbym złożyć małe życzenia z okazji 2 urodzin bloga http://matthewfrozen.blogspot.com/?m=1
Matthew: życzę Ci dużo wytrwałości! Życzę Ci też dużo cierpliwości, czasu, zdrówka i pieniędzy ~to wszystko pewnie Ci się przyda :D Niech Twoja kolekcja dalej się powiększa, a talenty rozwijają. Rób dalej takie fajne zdjęcia :3 I nie rób tu za gościa, który pisze coś w odstępach co 2-3 tygodnie xd Wszystkiego dobrego!
A ja lecę zaliczyć kolejną lekcję japońskiego ~wiem, że Was zaciekawiłam, ale o tym w następnym wpisie, dziś moglibyście nie przeżyć takiej dawki biadolenia xD Do zobaczenia!

niedziela, 21 lutego 2016

Bycie fotografem ma wiele dobrych stron, ale najwięcej dobrych stron ma książka!

Cześć! Na wstępie chciałabym podsumować pierwszą część mojego niedawno ukazanego się poradnika: jestem naprawdę szczęśliwa, że przyjęliście go z takim entuzjazmem! Przyznam, że miałam mieszane uczucia co do jego odbioru, a tu proszę. Jakie to przyjemne uczucie wgapiać się w monitor, czytać te wszystkie miłe komentarze, szczerzyć się do siebie i myśleć 'no Oliwka, wykonałaś kawał dobrej roboty' :D Wracając do tych komentarzy: bardzo za wszystkie Wam dziękuję! Dziękuję również za słowa pochwały wszystkim, którzy mają ze mną kontakt poza Blogspotem. Dobrze mieć wokół siebie ludzi, którzy utwierdzają cię w tym co robisz i napędzają do jeszcze efektywniejszego działania. Z całego serca Wam wszystkim dziękuję ♥ 
Cykl jak widać przyjął się bardzo dobrze, więc ogłaszam, że jestem w trakcie opracowywania kolejnej części. Chcę z nią zdążyć jeszcze w tym tygodniu, bo nie wiadomo jak bardzo dobije mnie powrót do szkolnej rzeczywistości (podejrzewam, że bardzo). Jak już wspominałam w komentarzach: zaczęłam od spraw banalnych, jak to zwykle w nauce bywa. Wraz z ukazaniem się kolejnych części poprzeczka będzie stawiana coraz wyżej. Pogoda znów zafundowała mi przykrą niespodziankę (w piątek śnieg, a dzisiaj totalny armagedon), ale i z tym sobie poradzę. Jeśli macie jeszcze jakieś obiekcje, posiadacie jakiekolwiek sugestie dotyczące kolejnych odsłon, podzielcie się nimi ze mną :3 W końcu owy poradnik ma służyć Wam, więc dostosowanie to podstawa.
Dodam, że mam jeszcze w zanadrzu parę innychtematycznych tasiemców, jednak nie jestem w stanie przewidzieć ich ukazania. Na razie musi Wam wystarczyć ta informacyjka.
Gdyby nie ten poradnik, dzisiaj obeszłoby się bez tej paplaniny. Zapraszam na mały powrót do przeszłości, a mianowicie klasyczną sesję. Jest całkiem świeża, bo robiona kilka dni temu. Muszę przyznać, że zdjęcia wyszły całkiem dobrze, toteż nie namyślając się wiele, kilka z nich opublikowałam na Facebook'u, jedno na moim Instagramie (https://www.instagram.com/dolls.passion/). Wobec takiego obrotu uznałam, że nie ma sensu kisić ich w telefonie :p Mam nadzieję, że spodobają się Wam, tak jak i mi (a nawet bardziej xd). Do następnego wpisu!
Też Was zawsze ciekawi jaka książka użyta została w tego typu sesjach? :D Moją modelkę drugiego planu możecie zobaczyć poniżej. Naprawdę świetna ksiazka, nie tylko dla fanów Harry'ego (obecna :3).

czwartek, 18 lutego 2016

Uśmierć chwilę-cz.1 'Stan lalki'

Cześć! Eksperci zostali zapoznani z moim pomysłem, opinię były jak najbardziej pochlebne (hehe, dziękuję Wam), więc oto zaczynam. Tytuł chwytliwy, prawda? Starałam się, bo dobry nagłówek ma pełnić rolę jeszcze lepszego wpisu, który mam nadzieję uda mi się sklecić. A więc od początku: cykl ma na celu ukazanie często popełnianych błędów w fotografii lalek; pokazanie jak dobrze 'uśmiercić chwilę'. Oczywiście nie uważam się za jakąś chodzącą encyklopedię, ale nie mogę przejść obojętnie obok tych kochanych opinii na temat moich zdjęć. Osobiście uważam, że zdjęcia faktycznie nie są najgorsze, a i trafią się takie, z których jestem naprawdę dumna~wysokiej samooceny nigdy dość, pamiętajcie! Rzecz jasna nie zawsze wychodzą one mistrzowsko, w końcu jestem tylko człowiekiem. Tak, czy inaczej pomysł uważam za dobry, zobaczymy jak Wam przypadnie do gustu. 
Tia, tłumaczenia mamy za sobą, więc możemy startować z 1 odsłoną. 
Tak jak głosi tytuł: dzisiejszy poradnik podpowie Wam, jak przygotować modelkę, aby przyciągała spojrzenia, a nie odstraszała i zachęcała do opuszczenia strony. Zaczniemy od rzeczy, na którą jako pierwszą zwracam swoją uwagę, a mianowicie włosy. W swojej blogowej przygodzie (chciałam napisać 'karierze', ale w ostatniej chwili z tego zrezygnowałam) widziałam już naprawdę wiele cudów na lalkowych głowach. Począwszy od t ych, które tak mnie zachwyciły, że nie byłam w stanie oderwać oczu od monitora (mowa tu zwłaszcza o czarodziejce Sandomii :D), skończywszy na tych, że przez resztę dnia chodziłam wytrącona z równowagi przez ludzkie niedbalstwo. Jak dokonać tego, że odbiorca będzie zachwycony danym zdjęciem? 
Odradzam przedstawianie włosów w opłakanym stanie: wszelkie uwydatnianie niedoskonałości (mam tu na myśli głównie tłuste włosy), kołtuny, czy potocznie nazywane przeze mnie 'siano' nie wyglądają najlepiej, nawet jeśli prezentujemy pannę w jakiejś opłakanej tematyce.
Zdecydowanie lepiej prezentują się czyste, schludne kudełki, w dodatku ile można otrzymać świetnych ujęć!
Kolejna kwestia: podobnie jest w lalkowym świecie-ładnemu nie zawsze we wszystkim ładnie. Zmierzam rzecz jasna do wszechobecnych przebieranek. Połączenie pojedynczych elementów, każdego z innej bajki nigdy nie wygląda dobrze.Nie myślcie, że jestem całkowicie przeciwna takim metamorfozom! Łączenie pasujących części garderoby (pochodzących od innej lalki tego samego rodzaju, czy z gotowych fashion pack'ów) jest jak najbardziej w porządku.Przejdźmy dalej, dodatki. Nie zawsze ta sama ładna opaska, czy torebka będzie dobrze wyglądać na różnych lalkach. Co innego, jeśli mamy do dyspozycji coś uniwersalnego, ale i tutaj warto zachować pewną dozę ostrożności.
A co jeśli zapomnimy o włożeniu lalce kolczyków, czy naszyjnika? Osobiście rzadko zwracam uwagę na takie drobnostki, tym bardziej, że można je umiejętnie ukryć...
Co innego, jeśli fotograf zapomina (chociaż czasem jest to chyba celowe zamierzenie) o czymś elementarnym...I ostatnia sprawa: co z wadami, które również są nieodzowne w tym fachu? Dzielimy je na popełnione przez właściciela i samą fabrykę. Za przykład tych pierwszych może posłużyć moja Jane. Pamiętam, że gdy po kilku miesiącach w końcu ją zdobyłam byłam przeszczęśliwa. Jedyny egzemplarz czekał na mnie w lokalnym sklepiku tak długo... W domu dopiero zorientowałam się, że ma na brwi niewielką plamkę. Myślę sobie 'wezmę zwilżoną chusteczkę i po kłopocie'. I rzeczywiście... Razem z plamką poszła spora część brwi .-. Do dziś nie wiem jak sama woda mogła narobić tylu szkód. Nie dla mnie są wszelkiego rodzaju repaint'y, więc poradziłam sobie w inny sposób, właściwie nieświadomie. Pewnego dnia postanowiłam odświeżyć nieco jej look. Wybór padł na długie, proste włosy. Jak widać oprócz walorów estetycznych (śliczne są, prawda? W dodatku takie gładkie) posiada inne pomocne zastosowanie: opadające kosmyki idealnie maskują startą brew. 
Co do tych fabrycznych... Jeśli podobnie jak ja, nie macie ręki do malowania polecam Wam je zaakceptować. O ile są niewielkie, jak ubytek w oku mojej Frankie nie jest to żadna tragedia ;)
Uff, na tym chyba bym zakończyła. Brawa dla wytrwałych, którzy wytrzymali do końca. Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii! Mam nadzieję, że poradnik znajdzie jakieś praktyczne zastosowanie i moja praca (i nerwy :v) nie pójdą na marne. 
Do następnego wpisu!
*podczas zdjęć nie ucierpiała żadna lalka, wszystkie mają się dobrze ^^

poniedziałek, 15 lutego 2016

Two together, we are a fusion...

Witajcie! Pierwszy dzień wolny od szkoły (i innych powiązanych z nią utrapień), a ja już od godziny 5:00 na nogach xD Jednak świadomość, że kolejny dzień witasz bez obaw o kartkówki, czy oceny, wystarczy by dobrze odpocząć. Muszę jednak przyznać, że ciężko mi się jest przyzwyczaić do obecnej rzeczywistości, która w dodatku znów niedługo się zmieni. Coś jednak czuję, że te 2 tygodnie wykorzystam w 100 %! Od piątku zaczęłam nadrabiać zaległości kulturalne-codziennie jakiś film (tak, dzisiaj po 5 xD), uzupełniam też braki w lekturze ~ten żałosny obraz sterty nieprzeczytanych książek doprowadzał mnie do rozpaczy. Doszłam jednak do wniosku, że książki są dla mnie stworzone, filmy-trochę mniej. Przy tych drugich łatwo się rozpraszam, ciężko jest mi się odnaleźć w danej akcji. W książkach zaś to ja sama kontroluję szybkość następujących wydarzeń; oczywiście w telewizji mam możliwość pauzy, przesunięcia, jednak to nie to samo. Nie wspominając już, że literki bardziej oddziaływują na moją wyobraźnię. Dzisiaj zaczęłam też uzupełniać pokłady zdjęć-pomimo niesprzyjającej pogody, wyszły całkiem nieźle. Udało mi się także przygotować podstawę mojego pierwszego cyklu, który już niebawem zagości na blogu. Pisząc 'podstawę' mam na myśli zdjęcia oczywiście. Myślę, że pomysł jest ciekawy, sama w czasie moich internetowych wędrówek nie spotkałam się z czymś podobnym. Waham się jednak, czy nie będzie on zbytnio... Ech, nie potrafię ubrać tego słowa. Muszę poradzić się moich osobisty ekspertów :3
Cykl jednak znając życie, pojawi się na blogu, prawdopodobnie już przed piątkiem. Jest to jeden z tych lepszych pomysłów na ulepszenie tego bloga, więc czemu z niego nie skorzystać?
A tymczasem musicie jeszcze zadowolić się sesją. Zdjęcia były już publikowane na moim poprzednim blogu (i to stosunkowo niedawno), jednak podobają mi się na tyle, że uznałam je za godne zaprezentowania i tutaj. W dodatku opętana zostałam produkcją Freaky Fusion, którą zapodałam sobie w sobotę, więc Neightan wkręcił się idealnie.
Na tym zakończę-niedawno wróciłam ze sklepu z pudełkiem nowiutkich kredek ^^ Testowałam już wiele odmian, ale ze wszystkich to właśnie te z Pentela zdobyły moje serce. Do tej pory kupowałam pudełka po 12 sztuk, teraz wychaczyłam 24-tyle kolorków *.* Lecę je przetestować, zaległości w projektowaniu też trzeba nadrobić.
Do następnego wpisu!