czwartek, 29 marca 2018

Gargulica i książki/part 2

Witam Was kochani! 
Nie wspominałam, że będę dbać o systematyczność w mojej twórczości? Tym lepiej, przymus z reguły wywołuje efekty odwrotne do zamierzonych. A tak to proszę. Po tygodniu przybywam ponownie. Kto by pomyślał.

W sumie to nie wiem o czym pisać (brawo!). Nic ciekawego się nie dzieje, ani też na nic ciekawego się nie zapowiada (pomijając te wszystkie sprawdziany i inne cholerstwa, na razie nie chcę sobie psuć humoru). Muszę napisać pracę na konkurs literacki i mam tylko nadzieję, że pójdzie mi to szybko i bezboleśnie (nie to, co usilne wymyślanie każdego następnego zdania jak w tym momencie). Jak wygram-a mam zamiar, rzecz jasna-to się pochwalę. Kolejny sukces w moim pisarskim dorobku, ach.

Chciałabym wstawiać tu coś, przy czym mogłabym się z przyjemnością napisać (trochę dziwnie to brzmi, ale wiecie: pisu pisu do woli i bez opamiętania). Jakaś recenzja książki czy filmu, review lalki, cokolwiek. Pomyślę nad tym, obiecuję. Wszelkie sugestie oczywiście mile widziane.

A na razie uraczę szanownych państwa zdjęciami potworki, w której zakochałam się na nowo. Ta sesja, to taki trochę odgrzewany kotlet, bo podobna już kiedyś się tu pojawiła, ale gargulica jest tak piękna, a z tym tłem komponuje się wprost idealnie.
Enjoy i do napisania~















środa, 21 marca 2018

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Powroty bywają trudne, ale z pewnością nie ma nic przyjemniejszego od powrotu na stare, dobre śmieci.
Witam Was po... Matko jedyna. 9 miesięcy. Cała ciąża, ogarniacie? Nie no, nie spodziewałam się, że aż tak zapuszczę ten mój wirtualny pamiętnik. I to w jakim momencie? Pamiętam ile to razy zarzekałam się, że z dobrym aparatem to bym dopiero podbiła internety. "Będę mieć idealnego Instagrama, a posty na blogu będą co tydzień".
 Kiedy w końcu w październiku wpadł mi w łapki upragniony nowy telefon możecie się tylko domyślić jak w praktyce wyglądały moje wizje. Niby coś tam sobie pstrykałam od czasu do czasu, ale nijakie to było jak niedzielny rosół (takie porównania tylko u mnie). 
Do tego wszystkiego doszła szkoła, choć na chwilę obecną nie ma tragedii. Ale wiecie-Lalka sama się nie przeczyta (ten tytuł to zbrodnia, czyż nie?), równania same się nie rozwiążą, a Średniowiecze samo nie przypomni (w sumie może to i lepiej).
Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale całą zimę przeżyłam praktycznie bez żadnych paskudnych chorób. Ostatnio jednak połknęłam innego bakcyla. Artystycznego. Brzmi górnolotnie, a ja tylko pisuję sobie każdego dnia kawałeczek mojego bestsellera. Cofnęłam się też do czasów podstawówki: wyciągnęłam farbki, wzięłam w dłoń pędzelek i zaczęłam ciapkać. Picasso ze mnie żaden, ale frajda nieziemska. 
Zaczęłam też myśleć nad powrotem tutaj. Bo czemu by nie. Dać sobie drugą szansę, przeprosić się z lalkami i wznowić coś, co kiedyś tak bezsensownie skończyłam. Przeglądałam dużo profili koleżanek i kolegów "po fachu" i pozazdrościłam. Bo wiecie, pisanie, fotografowanie (choćby i dla siebie) to naprawdę niezła frajda. A skoro oni się dobrze bawią, dlaczego ja miałabym nie? Z czegoś takiego się nie wyrasta, można gnuśnieć w pewnej niemocy, ale wystarczy drobny impuls, iskierka i bum! We mnie macie przykład.
Idąc za ciosem zrobiłam coś, nad czym również od dawna dumałam. Ten blog potrzebował odmiany. Tak bardzo podoba mi się po tej metamorfozie, że wchodzę na niego ze zdwojoną przyjemnością. Mam nadzieję, że podzielacie mój zachwyt, ewentualne sugestie są oczywiście mile widziane. 
Nie będę sobie obiecywać, że będę systematycznie coś wstawiać, regularnie dawać jakiekolwiek znaki życia, bo to nie dla mnie. Wiem jednak, że drzwi do mojego domu są zawsze otwarte.

Bywajcie!