niedziela, 16 października 2016

Powitajmy nowo przybyłych!

Taaak. 
Nie dość, że nowy wpis pojawił się po 10 dniach (czyli nader szybko), to jeszcze będzie ociekał szczęściem i radością. Bo czy istnieje dla lalkoluba piękniejszy moment, niż dorwanie kolejnych istotek do kolekcji...?

O kolejnej promocji na lalki spod skrzydeł Mattel'a w Pepco dowiedziałam się stosunkowo niedawno, jednak przeszłam obok tych wieści nieco obojętnie. 2-pack w iście niskiej cenie (59,90 zł) nie zrobił na mnie o dziwo większego wrażenia. Rzucili na sklepy? Fajnie. Muszą zagościć w mojej kolekcji? Niekoniecznie. Nigdy nie byli moim obiektem pożądania, właściwie bez konkretnej przyczyny.
Aż do wczoraj...

Dzień od rana miał zaliczać się do tych, w których jedynym marzeniem człowieka jest śmierć, najlepiej szybka i bezbolesna. Mały wypadzik na miasto? Zakupy na poprawę humorku? I tak gorzej być nie może...
Od niechcenia zahaczyłam o Carrefour'a. Mój sokoli wzrok (oczywiście zdolność ta ujawnia się tylko w szczególnych momentach, najczęściej podczas zakupów właśnie) dostrzegł potworki z Exchange Program w cenie 69,90 zł. Wśród nich była moja absolutna faworytka...



Mimo wszystko *z lekkim ukłuciem w sercu* oddaliłam się od stoiska. Dziwne, ale ciągle miałam na uwadze promocję w Pepco. Nie mogłam też pominąć faktu, iż byłaby to już moja trzecia wampirka. A co za dużo, to niezdrowo. 
Mijały kolejne godziny, ja włóczyłam się po kolejnych sklepach, moja wędrówka pozbawiona była większego sensu. Ostatnim przystankiem miała być galeria handlowa z wizytą specjalną w skromnych progach Pepco. 
Uznajmy to za czysty przypadek, że do wyżej wspomnianego sklepu skierowałam się w pierwszej kolejności. Za jeszcze większe zrządzenie losu uznajmy fakt, że od razu pobiegłam na dział lalek. Po prostu mały, wewnętrzny kaprys. Spodziewałam się, że przywitają mnie dziesiątki lalkowych twarzyczek, że pod ciężarem pudełek będą się uginać półki (no dobra, bez przesady)... Tym czasem na półce stało w osamotnieniu ostatnie pudełko. Oczywiście okazało się one tym rozchwytywanym 2-pack'iem. I dopiero wtedy się zaczęło... Brać, czy zostawić? Uszczknąć nieco funduszy z domowego budżetu, czy raczej nie? Niby od zawsze były mi one obojętne, ale skoro już nadarzyła się okazja, to czemu by je zostawić? W takich chwilach aż ciśnie się na usta "chodźcie do mamusi". A dobra matka nigdy nie zostawia swoich dzieci.
Dobrze, że w swojej pasji mogę liczyć na maminą pomoc, w przeciwnym wypadku powyższe rozterki byłyby zbędne *jestem spłukana*. I tak byłam przekonana, że dostanę tę dwójkę w ramach prezentu gwiazdkowego, czy jeszcze Bóg wie jakiego innego, ale nie.

Cały splot najróżniejszych wypadków i innych przypadków sprawił, że od wczoraj moja rodzinka powiększyła się o tę przeuroczą parkę:
*z góry przepraszam za fatalną jakość zdjęć i sztuczne oświetlenie*








Tym razem na sklepy trafiło wydanie w wersji niemieckiej. O tyle lepiej, że z dojczem jestem już w jakimś stopniu obeznana i co-nieco rozumiem.








Uwalniamy...


Coś czego (o ile mnie pamięć nie myli, a zdarza mi się to niezwykle rzadko) nie znalazłam w pudełkach poprzednich Everek, a mianowicie instrukcja:



Stojaki-ubolewam nad faktem nadania koloru wyłącznie dolnej podstawce.


Szczotka (tu nasuwa się pytanie, czy para używa jej "na spółę"? Przecież chłopaczek również ma bujną grzywę; nie jest to nie wiadomo jakie afro, ale przeczesać od czasu do czasu wypada)


I pamiętniki. Może się to okazać zaskoczeniem, aczkolwiek spisane po niemiecku.


Trochę głowiłam się nad pierwszeństwem uwolnienia, ale przypomniało mi się, że trzymam sztamę z płcią brzydką


Szybciutkia słit focia, bo bateria padała (podobnie jak ja zresztą)


Jak już wspomniałam jakość zdjęć odstrasza, za co jeszcze raz przepraszam. Bardziej szczegółowy review i porządną sesję planuję stworzyć po dopieszczeniu ich wizerunku. Poprawiać producentów, skandal... Nie byłabym jednak sobą, gdybym pozostawiła na włosach tego przystojniaka takie ilości lakieru:


Tyle tłuszczu, że można by fryty smażyć. 

W tej chwili włosy pana dochodzą do siebie (czytaj: schną; EDIT: jednak będę musiała tę czuprynę potraktować talkiem), a zdecydowanie bardziej namęczę się z panienką. Nie wiem czy uda mi się odtworzyć jej pierwotną fryzurę, nie wiem nawet kiedy podejmę się tego trudu, dlatego wolałam dodać jakiś poboczny wpis już teraz, by znowu się nie zapuścić. Same problemy z tymi babami...

Bogatsza o dwie wspaniałe lalki, przerażona kolejną dawką pracy (jakby nauka w liceum to za mało) żegnam się z Wami. 
Do napisania!


czwartek, 6 października 2016

Lepiej późno niż... później.

Witam! Miesiąc nauki już za mną, ponad miesiąc zleciał od ostatniego wpisu... Tłumaczenia uważam za zbędne, dlatego przejdźmy do mojej rutynowej paplaniny, a następnie do zdjęć.

Miesiąc to chyba odpowiednia ilość by obyć się z nowym otoczeniem, nawet jak dla mnie. Tym razem zaklimatyzowanie się w nowej szkole przyszło nieco (jak nie dużo) łatwiej. Szkoła średnia, to moim zdaniem zdecydowanie najlepszy (przynajmniej w niektórych aspektach) etap w edukacji człowieka. Całkowite przeciwieństwo tej wylęgarni idiotów jaką jest gimnazjum. Przyznam, że nurtowały mnie różne obawy, ale są one rozwiewane z każdym kolejnym dniem, począwszy od rozpoczęcia roku szkolnego. Co do samej szkoły... 
Podjęłam naukę w liceum, w klasie o profilu humanistyczno-medialnym.
Ludzie... Klasa licząca przewagę dziewczyn nie wzbudzała mojej sympatii, przynajmniej przed głębszym poznaniem. Nic nie poradzę, że bardziej odpowiada mi towarzystwo płci brzydkiej :v Teraz jednak klasa odpowiada mi jak najbardziej. Nawiązałam z pewnością dużo więcej znajomości, niż we wspomnianej wcześniej wylęgarni. Nie spotkałam się z krytyką hobby (choć o lalkach na chwilę obecną nie wspominałam), a wręcz przeciwnie. Wiecie jakie to piękne uczucie, kiedy nie jesteś odosobnionym i wykluczonym z klasowej społeczności mangozjebem? :D
Nauczyciele... Wiadomo: raz lepsi, raz gorsi, ale nie ma jakiejś wielkiej tragedii. Muszę jeszcze wszystkich dokładnie rozpracować, żeby wiedzieć czego się spodziewać :p
Nauka... Miesiąc przeznaczony na przystosowanie się do nowej rzeczywistości niósł ze sobą również taryfę ulgową: zero pytania, klasówek, czy-o zgrozo-sprawdzianów. Teraz jednak przyszedł czas, by stawić czoło szkolnym realiom. Na ten przykład: w przyszłym tygodniu czekają mnie 3 sprawdziany, historia powtórzy się za dwa kolejne : ))  No ale damy radę, prawda? *oczywiście, że nie* Przyznam się, że mam jeszcze czasem chwile zwątpienia ("minęłam się z powołaniem, mogłam iść do technikum pszczelarskiego i założyć dobrze prosperującą pasiekę"), ale kto ich nie ma? Ocen też jako takich nie mam, chociaż przy okazji mogę pochwalić się pierwszą 4 z matematyki *aplauz*.
Koniec o szkole, zanim przejdziemy do sesji chciałabym podsumować szereg zmian kosmetycznych jakie w ostatnich dniach przeszedł mój blog. Cóż takiego się zmieniło, co nowego się pojawiło?
Po wejściu na stronę Wasze uszy przywita Jessica Lange, jeśli znalazł by się ktoś, komu "Life On Mars" nie przypadnie do gustu, ma do wyboru jeszcze kilka hitów (lista może ulec zmianie, kiedy najdzie mnie takowy kaprys). Muzyka w tle to poniekąd ratunek dla czytających, by nie odpłynęli do krainy sennych mar w czasie lektury moich wypocin. No chyba, że u kogoś (podobnie jak u mnie) czytanie i słuchanie muzyki nie idą w parze. Dodałam kilka spersonalizowanych zakładek, które wciąż będą aktualizowane (już teraz możecie skorzystać z formularza kontaktowego), zostaną dodane też kolejne (myślę tu przede wszystkim nad ogólnym ujęciem mojej lalkowej kolekcji, czy upchnięciu wish-listy).Zmieniłam tzw. "favikonę". Teraz odbiega w kocie klimaty. Dodałam również licznik, aby na bieżąco śledzić Waszą aktywność. Pojawił się odsyłacz do mojego Instagrama, a także lista czytanych przeze mnie blogów. Co jakiś czas będzie pojawiać się ankieta, która będzie stanowiła dla mnie źródło wiedzy o opiniach, czy życzeniach moich czytelników. 
Podsumowując: nie taki język HTML straszny, jak go malują. Czyli jednak nie wszystko, czego uczymy się w szkole odchodzi w zapomnienie.
Przejdźmy do zapowiedzianej sesji: panna gargulcowa dość dawno tutaj nie gościła, a więc najwyższa pora, by to zmienić. Kocham jej wyraz twarzy <3 Idealnie wpasowuje się takie smutne, chwilami mroczne klimaty. 
Na tym zakończę mój długo wyczekiwany (#skromnośćtomojedrugieimię) wywód, koniecznie podzielcie się ze mną swoimi opiniami na temat metamorfozy bloga. Wszelkie wskazówki są mile widziane. Nie zapomnijcie też krytycznie spojrzeć na zdjęcia :p 
Nie obiecuję kolejnego wpisu, bo zakładam, że w ciągu roku szkolnego będą pojawiać się w bardzo chaotycznym przedziale czasowym. Co nie zmienia faktu, że wyczekiwać nań możecie.
A ja uciekam uczyć się geografii.
Do następnego wpisu!