czwartek, 26 stycznia 2017

Fryzjerstwo to ciężki kawałek chleba...

Dzień dobry!
Ja tu tylko na chwilę-pochwalić się swoimi rzekomymi umiejętnościami fryzjerskimi. 

Do jasnej anielki, nie wiem dlaczego nigdy nie fotografuję lalek przed całym przedsięwzięciem odnawiania. A jeśli już coś cyknę, to wychodzi coś pokroju tego: 

*później będziecie mogli mnie zabić*
Na zdjęciu wyżej panna była po prowizorycznym myciu (woda, szampon, that's all). Czekało ją jeszcze oczyszczenie z kleju, no i najtrudniejsze-stylizacja. 
Klejogluta potraktowałam ostatnią porcją talku (czekała chyba specjalnie na Ash). Efekt świetny-jak to po talku. 
I tak oto zabrałam się za tworzenie na jej głowie tej jakże wymyślnej fry... Chwila, stop! Taki scenariusz to chyba w innym życiu :')
Panna z oczyszczonymi włosami poszła w odstawkę. Na... Tydzień? Dwa? Może troszkę więcej? 
Za Chiny ludowe nie potrafiłam się przemóc, by chociaż stworzyć jakikolwiek zarys (zupełnie jak z fizyką-samo otwarcie zeszytu mnie przerasta). 
Pewnego dnia coś mnie jednak tknęło i wzięłam biedaczynę w swoje cudotwórcze ręce. 
Najpierw musiałam ogarnąć grzywkę. Co się nabluzgałam zanim wyszło idealnie. Po 2879363829037 próbie osiągnęłam zamierzony efekt. 
Później-opaska z warkocza. Tworzyłam swego czasu podobną na swojej głowie, więc przynajmniej tu nie było problemu. Problem przyszedł dopiero wtedy, gdy musiałam połączyć jego zakończenie z zakończeniem grzywy. Ale i temu podołałam. 
Pozostało mi zatem już tylko szybciutko stworzyć tę koko-palemkę i po spawie. Gdy byłam jeszcze na etapie grzywki i cudem udało mi się go ukończyć, myślałam, że najgorsze mam już za sobą. Jakże bardzo się myliłam :') 
Chyba jeszcze nigdy nie poświęciłam tyle czasu jednej fryzurze. W między czasie znowu robiłam sobie dłuższe przerwy, by nagle w przypływie olśnienia ponownie powrócić na 5 minut do walki z kokiem, momentalnie podnieść sobie ciśnienie i znowu rzucić robotę. Takie błędne koło. 
Nigdy nie było idealnie, obecny efekt też nie jest jakiś wielce spektakularny, ale mimo wszystko podoba mi się. Z pierdyliarda wersji, które przez ten szmat czasu udało mi się wykreować, ta jest najlepsza:










Zapomniałam wspomnieć, że zakręciłam jeszcze loki. Nie miałam już jednak siły, by utrwalać je wrzątkiem. Włoski oplotły słomki na 24 godziny i wystarczy. Dosyć kombinowania.

Jak to mówią "każdy medal ma dwie strony", dwie strony ma również i lalka, heh.
Jak to wszystko prezentuje się z tyłu?
Tu musicie mi darować, bo dopiero teraz zorientowałam się jak okropnie wyszły poniższe zdjęcia.



Koczek chwilowo otrzymał prowizoryczne podpięcie jakąś klamerką, dzięki temu prezentuje się ładniej z przodu.

Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona z całokształtu. Chyba naprawdę mam magiczne łapki :v
Adios~

sobota, 7 stycznia 2017

Jest co świętować!

Hello!
"Kolejny wpis przewiduję na ostatni dzień grudnia"...  Moja niestałość jest przekomiczna, naprawdę.
Tym samym świętowanie rocznicy mojego pobytu tutaj przedłużyłam o dodatkowe kilka tygodni. Ktoś wie jak nazwać rocznicę z taką nadwyżką? Ponadrocznica? 
Mniejsza.
Świętowanie po czasie to trochę taki ketchup po frytkach, ale prześledźmy (chociaż pokrótce) wydarzenia minionego roku (oczywiście w ujęciu stricte blogowym).


*Bloga założyłam jakoś w listopadzie, jednakże do dodania pierwszego wpisu przemogłam się dopiero 11 grudnia. Wpis nosił tytuł Adventure time to start! i zapoczątkował falę wpisów z angielskim tytułem. Ot tak, by było bardziej światowo. 
*Zaczynałam z 23 lalkami Monster High. Po roku kolekcja ta zwiększyła się do 2 kolejnych. *szału nie ma, dupy nie urywa* Zagościły u mnie również 4 lalki Ever After High. Myślę, że nie należy przykładać wielkiej wagi do ilości, a raczej do satysfakcji. Stając się posiadaczką tych 6 nowych lalek spełniłam kilka swoich absolutnych marzeń i mogłam tym samym skrócić nieco moją wish-listę. 
Co by tu jeszcze... Może garść statystyk.



Naprawdę czuję się światowo.




Na dokładkę małe podsumowanko z Instagrama: 


Na chwilę obecną moje królestwo prezentuje się tak: 


Sama jestem pod wrażeniem odnośnie tych wszystkich bajerów. Chyba minęłam się z powołaniem, świat informatyki stoi przede mną otworem.


Zabijcie mnie, nie wiem jakie jeszcze wątki mogłabym poruszyć. 
Wiem! Teraz przyszedł czas na podziękowania.

Pamiętam, że wraz z rozwojem moich prywatnych znajomości, wraz z coraz to śmielszym otwieraniem się na ludzi, decydowałam się zachwalać mój blog, zyskując tym samym gwaranty stałych czytelników. Być może nie wszyscy dotrwali zarówno w przeglądaniu moich wypocin, jak i w relacjach ze mną, jednak dla tych najwytrwalszych należy się wszystko, co najlepsze ^^ 
Odbiegając od moich kręgów podziękowania kieruję też w stronę moich koleżanek i kolegów "po fachu". Strasznie cieszę się, że mogę z Wami współtworzyć tę blogową przestrzeń, mieć w niej swój czynny udział. Każda aktywność ze strony moich czytelników jest dla mnie potwierdzeniem, że moje poczynania mają jakikolwiek sens. Innymi słowy jesteście moją motywacją kochani ^^ Za co bardzo, bardzo Wam dziękuję!

Nie wiem co przyniesie nowy rok, życzyłabym sobie, żeby nie był gorszy od poprzedniego. Tegoż samego życzę i Wam.

Na zakończenie zaprezentuje się jeszcze moja duszka. Loczki wyjątkowo mi się udały.
Do następnego wpisu~