Po ponad tygodniowej ciszy przybywam z obiecanymi zdjęciami. Zdjęcia jakie są, przekonacie się kilka linijek w dole, jednak fajerwerków brak, no cóż. Widocznie to kończące wakacje tak na mnie wpływają: brak pisarskiej weny, zastój w fotografii... Słowo daję, strach się bać. Napisałabym o czymkolwiek "z życia wziętym", ale wątpię, że zainteresują Was moje sensacje zdrowotne, czy też wczorajsze (nader udane) zakupy, więc przejdźmy od razu do lalek. Aby posucha była wyczuwalna tylko troszkę, polecam zapodać sobie w tle muzyczkę. O, chociażby to:
Kyary 💖
Ołkej, możemy przechodzić do pannic. Zacznijmy od kupidynki. Zagościła ona u mnie jako druga, w kolejce do zdjęć zajęła to samo miejsce, jednak po udrękach jakie wycierpiała to ona musiała "zagrać pierwsze skrzypce".
Stan jej włosów po wyciągnięciu z pudełka prezentowałam już w poprzednim wpisie, ale dla przypomnienia okażę dowód raz jeszcze:
Koszmar... Byłam naprawdę pełna wątpliwości, czy uda mi się z tym uporać. Jednak nie należy mówić nie, trzeba działać. Tak też zrobiłam, z pomocą wpadły w moje ręce szczotka, woda i oczywiście nieoceniony talk. Jaki efekt uzyskałam? Chciałoby się rzec, spektakularny. Byłam pod wrażeniem, puder dokonał cudu nie bacząc nawet na moje "zdolności". A skoro moje zdolności mu nie straszne, to klej tym bardziej.
Włosy są niesamowicie lekkie, sypkie, podwoiła się ich objętość... I co najważniejsze mogę je macać do woli, nie obawiając się, że klej zostanie mi na dłoniach. Coś pięknego!
W kolejnym etapie z pomocą przybyły nożyczki, słomki i wsuwki. Pora na lokowanie! Oj sporo było tych prób, sporo... Nie wiedziałam do końca jaki chcę osiągnąć efekt, a to nie ułatwiało zadania. Dodatkowo nie opanowałam wtedy jeszcze kręcenia do perfekcji. Nie wiem ile razy powtarzałam jakże irytujący proces "nakręcanie, rozkręcanie, prostowanie, ponowne nakręcanie", ale miarka zdecydowanie się przebrała. Dopiero w miniony czwartek postanowiłam podjąć ostatnią próbę, usiłując pocieszyć się myślą, że w prostych też jej do twarzy. W piątek uwolniłam kłaki ze słomkowych papilotów i wreszcie otrzymałam satysfakcjonujący mnie efekt:
Teraz pewnie niektórzy z Was pomyślą "o co chodzi? gdzie te fale?" :D Fakt, są prawie niezauważalne, te z tyłu już całkowicie, ale o ile mnie pamięć nie myli to już wypowiadałam się co do rzeczy usytuowanych poza zasięgiem wzroku. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal...
To nieprzekombinowanie tak bardzo mi się spodobało, że zaczęłam sobie wmawiać, że żadna z zobaczonych przeze mnie kupidynek, czy to w świecie realnym, czy wirtualnym nie jest tak pięknie wystylizowana. Nie powiem, troszkę prawdy w tym jest :p
Z efektu jestem zadowolona, być może w odległej przyszłości postaram się go nieco dopracować. Pora na resztę zdjęć, tak się złożyło, że Cupid otrzymała ich więcej. Zdjęcia jak już wspominałam są strasznie nijakie, bez żadnego wyrazu. Słońce mnie chyba nie lubi, bo albo siedziało ukryte za chmurami, albo wypalało oczy. NO CÓŻ.
Pierwszy raz spotkałam się z tak silnymi wgnieceniami pozostawionymi przez recepturkę...
Kocham jej skrzydła! Są przepiękne 💖 Szkoda tylko, że mają formę wkładaną, jak np naszyjnik. Wkładane bezpośrednio w plecy (jak chociażby u Rochelle) wyglądałyby 100 razy bardziej przyzwoicie.
Przyszła pora na Cerise. Tutaj w zasadzie nie ma o czym pisać. Tak jak w przypadku poprzedniczki, jej włosy przeszły zabieg usuwania klejogluta (choć było go dużo mniej niż u Cupid), dodatkowo trafiły pod wrzątek w celu porządnego wyprostowania, ale coś mi się wydaje, że ten krok mogłam pominąć.
Włosy w szponach tej kapturkowej obroży prędzej czy później uzyskają brzydkie wgniecenie. Swoją drogą bardzo niepraktyczny ten kapturek, zwłaszcza jego zapięcie.
Reszta zdjęć:
A wilczych uszu brak...
Zerknijmy jeszcze na włosy:
Właściwie od początku nie miałam do nich większego zarzutu. Są gęste, sypkie-czego chcieć więcej?
To byłoby chyba na tyle. Kyary pewnie już dawno skończyła śpiewać >.< W najbliższym czasie mam zamiar uporządkować trochę blogową przestrzeń, tj. dodać jakieś nowe zakładki, zmienić wygląd i tym podobne pierdoły. Myślę, że w kolejnym wpisie powrócę z potworkami. One także przechodzą spa i chciałyby się zaprezentować.
Do napisania!
EDIT: tak sobie pomyślałam: może fajnie byłoby poszerzyć tematykę dodawanych wpisów i wstawić jakiś tutorial, chociażby wspomnianych wyżej zabiegów: mączenia (w sumie to raczej pudrowania, czy talkowania XD), kręcenia loków... Co o tym myślicie?