czwartek, 4 sierpnia 2016

Proszę wstać, fryzjerka powraca!

Cześć!

       Wakacje płyną nieubłaganie, drugi miesiąc przeleci pewnie szybciej, niż pierwszy. Myśl o powrocie do szkoły (w moim przypadku zupełnie nowej) mnie przeraża. Od września startuję z nauką w liceum, w klasie o profilu humanistycznym. Wiele osób odradzało mi samo liceum, ale mam nadzieję, że się nie rozczaruję, przynajmniej pierwszego dnia. Strasznie się boję, że ludzie nie przypadną mi do gustu, że pogorszą mi się oceny, że pojęcie "wolnego czasu" będzie się już tylko ograniczać do dwóch miesięcy w roku... Mogłabym tak wyliczać w nieskończoność.
Póki co, mam przed sobą jeszcze miesiąc odpoczynku i chociaż nie wyjeżdżam w ciepłe kraje, nie mogę narzekać. Nuda to ostatnio dla mnie temat zamknięty, stale działam. Owocem mych poczynań jest chociażby nowy look jednej z moich pannic, więc czemu by się nie pochwalić?
        Na warsztat zupełnie spontanicznie wzięłam dziewczynkę zombinkę. Z racji tego, iż została ona zakupiona "z drugiej ręki" wiele przeszła. Powinnam raczej napisać, że jej włosy wiele przeszły. Ale zacznijmy od początku...
        Lalkę zakupiłam w okolicach stycznia 2015 roku. Pamiętam, że wybrałam się po nią do Częstochowy. Pani sprzedająca okazała się bardzo miła, wręczyła mi lalkę z całym osprzętem w ładnej torebce, dorzuciła jeszcze naklejkę, również z panną Yelps.
Trzeba niestety spojrzeć prawdzie w oczy: włosy lalki nie były w najlepszej kondycji. Od początku pobytu u mnie nosiła się tak:


Jak widzicie ładnie to nie wyglądało. Estetycznie tym bardziej, bo może nie rzuca się to aż tak bardzo na zdjęciach, ale grzywka była przytrzymywana gumką recepturką. Tragedia...
         Wreszcie po paru... Tygodniach? Miesiącach? Sama nie wiem, zabrałam się za stworzenie jej look'u dla jakiego miała być przeznaczona jeszcze przed zakupem.
Nie zdziwi pewnie fakt, że wzorowałam się Sandomii  (czyż ta Ghoulia nie prezentuje się zabójczo?)
Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Panna w mojej wersji prezentowała się tak:


Ostatecznie nie najgorzej, ale dalej odczuwałam pewien niedosyt. Poza tym grzywka, mimo, że teoretycznie ujarzmiona, nadal sprawiała problemy.
I tak oto niedawno w ramach wakacyjnej odnowy (zostało mi jeszcze 9 pannic do ogarnięcia, straszne trudne przypadki) niebieskowłosa zyskała zupełnie nowy wygląd. Może niezupełnie jest to jakaś wielka zmiana, ale wiem sama po sobie, że eksperymenty z grzywką mają naprawdę przeróżne zakończenie. Jako, że od pewnego czasu bardzo polubiłam się z nożyczkami, pomyślałam "a może by ją skrócić?". Nie zaszalałam co prawda jakoś bardzo, ale obecny wygląd bardzo mi się podoba:






Jak widzicie nadal mam problem z pojedynczymi, niesfornymi kosmykami, ale to szczegół. 
Zrobiłam jeszcze kilka "głębszych" zdjęć:






A jak Wy oceniacie przemianę Ghoulii? Oczywiście nie mówię, że jest ona ostatnia. Do ideału jej jeszcze trochę brakuje, ale wszystko w swoim czasie zostanie dopracowane. Może zakręcę końcówki...?

         Na koniec chciałabym jeszcze zaprosić Was na mojego blogowego Ask'a. Stronka może i nieco przedawniona, ale ostatnio do niej powróciłam i nawet mnie ta zabawa wciągnęła. Wszelkie pytania mile widziane.
Muszę przyznać, że dodawanie wpisów z nowego laptopa jest bardzo przyjemne, może wreszcie zacznę to robić nieco systematyczniej. 
Kolejnego wpisu wyczekujcie na dniach: pochwalę się dwoma nowymi panienkami w kolekcji ^^
Do napisania!









1 komentarz:

  1. Bardzo ci lalka wyszła , ja jak próbowałam zrobić grzywkę Clawdeen to zbytnio dobrze to się nie skończyło . Jak uformowałaś jej grzywkę ? Ja robię to lakierem do włosów .
    Zachęcam do obserwowania :)

    OdpowiedzUsuń