wtorek, 26 kwietnia 2016

Jednorożec na wolności!

Cześć! Naprawdę się zapuściłam...Zapuściłam siebie, bloga, właściwie całe moje życie przerodziło się w jedną wielką rutynę. To wszystko wina szkoły ;-; Cierpię na ten rodzaj mniej szkodliwej depresji, gdzie leżysz, zrobiłbyś coś konkretnego, ale właściwie to po co, lepiej patrzeć bezsensu w sufit (ew w monitor). Moje lenistwo sięga zenitu...
Mam jednak za sobą egzaminy gimnazjalne i to jest najważniejsze. Nie jestem co prawda mega zadowolona ze swoich wyników (które przeliczałam od razu kiedy pojawiły się odpowiedzi i arkusze), w niektórych kwestiach naprawdę się załamałam, porównując swoje prace z innymi. Nie ma  jednak tragedii, mam tylko nadzieję, że nie okaże się to wielką przeszkodą na drodze w dostaniu się do odpowiedniej szkoły (nad której wyborem ciągle się głowię).
Jakoś to pisanie wogóle mi się nie klei. Przymierzam się do napisania tego wpisu już od niedzieli, ciągle wnosząc jakieś poprawki. Chyba muszę popracować nad moją systematycznością (znowu...) i nie pozwalać już sobie na takie przerwy.
Za wynagrodzenie może posłużyć pierwszy-na tym blogu, i pierwszy od baaardzo dawna plener. Coś mnie natchnęło w sobotę, oczywiście nie obyło się bez paru wpadek, które podniosły mi ciśnienie lepiej niż mocna kawa. Koniec końców powstała jednak całkiem fajna sesja. Zawsze dziwnie odbierałam takie zdjęcia na kamiennym tle, jeszcze w filtrach, jestem taka tradycyjna, że plener odbieram jako rośliny, woda... Zwłaszcza roślinki! Ale grunt, że wylazłam z mojej krypty, prawda?
Mam nadzieję, że zdjęcia przypadną Wam do gustu,  podobnie jak mi.
Do następnego wpisu ~