niedziela, 25 grudnia 2016

Święta, święta i po (prawie)

Witam Was w pierwszy dzień świąt. Resztki Wigilijnej aury unoszą się jeszcze w powietrzu, jednak myślę, że na świąteczne życzenia jest już nieco za późno. Może to i lepiej-w tym roku odczuwam jakąś wewnętrzną niemoc jeśli chodzi o sklecenie tych kilku życzliwych zdań. Może to wszystko wina tych utartych schematów? Błagam, ileż można winszować grubej warstwy białego puchu, pachnącej choinki i wymarzonych prezentów? *z tą choinką chyba trochę przesadziłam, ale przymknijmy na to oko* Gorzej, gdy pod sztuczną choinką kolejny raz z rzędu znajdujemy szykowny wełniany sweterek, a za oknem widzimy... No właśnie, nic nie widzimy, bo świat przysłania nam żywcem wyjęty z londyńskiej dzielnicy smog.
Jednym słowem-ilu ludzi, tyle życzeń.
Mniejsza. Mam nadzieję, że święta upływają Wam w przyjemnej atmosferze. Odpoczywajcie, jedzcie do syta i ładujcie akumulatory przed powrotem do smutnej rzeczywistości. Śnieżek przysypał? Wymarzone podarki spod pachnącej choinki zgarnięte? Doskonale.

Ech, rzuciłam się na jakiś bezsensowny temat jak szczerbaty na suchary. Pomijając więc moje dalsze bezsensowne wywody zapraszam na kilka świątecznych fotek.























Jak widzicie (jak nie widzicie, to rzućcie okiem na te wspaniałe włosy) chłopak przeżył całokształt zabiegów pielęgnacyjnych i ma się dobrze; jego towarzyszka życia musi jeszcze trochę pocierpieć. W sumie, zanim go nie dorwałam, nie pomyślałabym nawet, że będzie mi się z nim tak dobrze pracować. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że kocham go całym serduszkiem zupełnie jak ketchup.


Wracając do tematu świąt: wiadomo, że prezenty nie są najważniejsze, jednak nie ma się co oszukiwać: to one w dużej mierze potęgują świąteczną radość. Taka już ludzka natura. Kiedy z każdym kolejnym rokiem coraz słabiej odczuwam świąteczną magię, to właśnie prezenty zdają się o niej na nowo przypominać cóż za materialistka 
Był to kolejny rok z rzędu, kiedy zapytana o mój wymarzony gwiazdkowy prezent nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bo niby człowiek o czymś tam marzy, ale koniec końców okazuje się to zbyt drogie lub w inny sposób nieosiągalne ("Mamo, rzucam szkołę, chcę mieszkać w buszu"). Poza tym, wszystko o czym w ostatnim czasie marzyłam szczęśliwym trafem wpadło w moje łapki. No, może z wyjątkiem książki "Doktorzy z piekła rodem" i jakichś mang z gatunku yaoi (ogarnijcie tą przepaść gatunkową). Tak więc posiadając wszystko (i wszystkich) niezbędne do życia żyłam sobie spokojnie aż do wczoraj. Nie spodziewałam się bowiem, że pod choinkę wpadnie mi nowa lala. No, może raz, czy dwa pomyślałam sobie, że fajnie byłoby dostać jakąś panienkę/jakiegoś pana pomijamy wszystkich crush'ów. A tu suprise, w dużej prezentowej torbie czekała na mnie taka śliczna panna nieświadome nawiązanie do kolędy:














Nie pomyślałabym, że piratka (yup, to piratka) tak mi się spodoba. Jest naprawdę ładna. No i ten epicki kapelusz ❤ Rodzicielka nieświadomie zgotowała mi dodatkową porcję pracy, myślę jednak, że szybko ogarnę te kudełki, mam już całą wizję idealnego imidżu.

Co poza tym? A no poza tym wzbogaciłam swoją kolekcję koszul w kratę o kolejną, już piątą...


...i w książkę, której tyci streszczenie z tyłu momentalnie mnie zaciekawiło. Mam totalnego hopla na punkcie okresu II Wojny Światowej i wszystkich jej aspektów. Zapowiada się ciekawa lektura.


Dodatkowo dorobiłam się kilku flakonów pachnideł, pieniążków i góry łakoci.
Jestem zadowolona.

Chciałam już kończyć, na śmierć bym zapomniała. Ostatnio rozpoczęłam działalność w popularnym serwisie YouTube *jeszcze tam mnie brakowało...*

Dodaję tam moje Nightcor'owe przeróbki popularnych (a z czasem również tych mniej popularnych) piosenek. Bo Nightcore jest super.



Z pewnością nadarzy się jeszcze okazja, by porozwodzić się trochę nad tą moją kolejną fanaberią, dziś już nie mam na to zbytnio weny, ani czasu.

Kolejny wpis przewiduję na ostatni dzień grudnia. Kończący się 2016 rok nie będzie jedyną okazją do podsumowań...
Bywajcie.