Dzień dobry!
Postanowiłam, że warto byłoby zebrać garstkę swoich myśli do kupy i przelać je-o tutaj-byleby kolejny raz nie zapuścić tego bloga.
Piękna pogoda, a ja kiszę się w domu. Jak na złość wszyscy smażą się teraz nad moim kochanym morzem, a ja takie widoki mogę podziwiać co najwyżej w grafice Google. Oczekiwanie na jakieś wojaże (na moje nieszczęście rodzicielka zmierza w kierunku gór) umilają mi jak zwykle moi papierowi przyjaciele. Zdążyłam już zapomnieć jak to frajda pochłaniać coś jednym tchem, i wcale nie mam tu na myśli jedzenia. Wczoraj zaczęłam czytać
Skończyłam kilka godzin później. Na początku lektura szła mi jakoś opornie, bo ciągle porównywałam książkę do serialu, doszukiwałam się podobieństw i różnic, ale z każdym kolejnym rozdziałem było coraz bardziej z górki. Książka fajna, wciąga (na pewno bardziej niż Przedwiośnie, które do września muszę przebrnąć).
Ale kto by tam myślał o szkole, gdy domowy spis lektur zdaje się nie mieć końca. Serio, jestem w połowie jakiejś książki i już chcę zaczynać kolejną, byleby przeczytać jak najwięcej. Ale to kiepski pomysł, wierzcie. Tak czy owak, postanowiłam tym razem zabrać się za prawdziwego króla (nazwisko zobowiązuje)
A może za przygody czarodzieja, bo od początku wakacji i ponownego obejrzenia całej serii filmów mam jeszcze większą fazę na całe Potterowe uniwersum. I z utęsknieniem wypatruję sowy ze swoim listem.
W czwartek coś mnie tknęło i postanowiłam przywrócić do żywych moje 4 biedaczki z dna szafy. O lalkach mówię rzecz jasna. Nie spodziewałam się, że efekt tak mnie zadowoli, bo zadowolona jestem przeogromnie. Wiecie, to jakbym miała 4 zupełnie nowe nabytki w kolekcji. A dodatkowo nie ma nic przyjemniejszego, niż obserwowanie kolejnych etapów metamorfoz ze świadomością, że to tylko i wyłącznie wasze dzieło. Pozwólcie zatem, że pochwalę się, co też to wyszło spod mojej igły (czy raczej szczotki, bo jak zawsze rozchodziło się o włosy):
Nie umiem robić zdjęć grupowych, a lalki nie reagują na "hej, teraz wszystkie patrzcie na mnie, ptaszek leci"
Zacznijmy od końca, a raczej od początku, bo pani niżej była moją pierwszą MyScene. Nie zwracajcie uwagi na jej wygryzioną sukienkę (nie potrzebnie o tym wspominam, pewnie nikt wcześniej tego nie zauważył). Doszyte niżej srebrne cekiny to jak dobrze pamiętam zasługa mojej rodzicielki, rzecz jasna na moje życzenie.
Kolejna w kolejności. Tę akurat dostałam na 11 urodziny, czyli już szmat czasu. Warkoczyki to moje dzieło, w sumie robiłam je jakiś rok temu. Miały pokryć całą głowę, ale wiadomo.
Ostatnia już moja panna z serii, równocześnie najbardziej pokrzywdzona. Na jej przykładzie widzę jakim potrafiłam być zwyrodnialcem (zwyrodnialką?). Jeśli doszukacie się oryginału, to zobaczycie, że miała ona długie kucyki, a tego wygryzienia przy linii włosów dorobiła się dopiero u mnie. Okropność. W dodatku kiedyś w artystycznym szale usiłowałam zrobić z niej klowna, malując jej twarz pastelami. Biała skóra, czerwony nos, czarne brwi... Gdzieniegdzie są jeszcze ślady, bo pastele jakoś szczególnie ją polubiły i mocno się wżarły. Na całe szczęście ten boski płaszczyk prezentuje się nienagannie.
I ostatnia z uratowanych, klasyczna Baśka. Pamiętam jaki był to genialny prezent urodzinowy (nie pamiętam za to na które). Dodatkowo udało mi się znaleźć wszystkie akcesoria dołączone do zestawu, które w mniejszym lub większym stopniu nadal działają.
Bardzo lubię ten mold.
I torebeczkę. I sprane tatuaże...
No i butki.
Pochwaliłam się czym miałam się pochwalić. Napomknę jeszcze, że od wczoraj towarzyszy mi ogromny przypływ weny, ale to już historia na inny wpis. I to dosłownie.
Życzę Wam udanego tygodnia (teraz ogarnęłam, że to dopiero poniedziałek), sama zaś czmycham robić obiad.
Kiedy są wakacje mnie także trudno ogarnąć dni tygodnia. Dziś poszłam na rynek bo zapomniałam, że poniedziałek a w pierwszym dniu tygodnia mój ulubiony stragan jest nieczynny. Też próbuję znaleźć trochę czasu na czytanie ale zaczynam przeważnie ok. 1-szej w nocy i zaraz oczy same się zamykają. Obecnie czytam "Hardą" Cherezińskiej. Lubię fikcję opartą na historii. Jeśli chodzi o morze, mam do niego "rzut beretem" i jak to na prawdziwą mieszkankę nadmorskiego kurortu, bywam tam niezbyt często. Raczej na spacerze w towarzystwie psa niż w celach rekreacyjnych. Tobie również życzę miłego tygodnia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba nadrobić zaległości: zarówno w lekturze, jak i w nadmorskim wypoczynku!
UsuńDuży order dla Ciebie <3
OdpowiedzUsuńza uratowanie panienek :D
... a tak na marginesie, zastanawiałam się od której to są te buciki (wpadły ostatnio mi ręce i oczywiście popsułam je :P)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ten order wędruje do specjalnej gablotki :D
UsuńUrwane paski, zgadłam? U mnie takowe zarówno w jednym, jak i w drugim, ale nie rzuca się to aż tak w oczy, bo na szczęście nie odstają ani nic z tych rzeczy.
Książki są ekstra ;). Warto czytać ;).
OdpowiedzUsuńTeż miałam kiedyś MyScene. Najpierw jedną, ale niestety gdzieś ją zgubiłam. Później zostałam drugą - panna ta sama, ale z innego zestawu. Nolee, jakby ktoś pytał :D.
Nolee była śliczna, chyba moja ulubiona :D
UsuńW wakacje też mam ciągoty na Harrego :D Brawo za uratowanie lalusząt :-) Zdecydowanie warto było :-) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWakacje chyba zawsze będą kojarzyć mi się z Harrym serwowanym przez TVN :D Lalusząta (jak ja kocham to określenie) i właścicielka pozdrawiają również!
UsuńŚlicznie panny się prezentują.
OdpowiedzUsuńI ja lubię czytać, choć niekoniecznie Harrego. Bardziej w kierunku Tolkiena...
Osobiście średnio przepadam za Tolkienem, niemniej jednak chcę przebrnąć w końcu przez Hobbita.
UsuńI nie da się przetłumaczyć, ale kocham lalki! My Scene są takie ładne:-). Serdeczne pozdrowienia! :-)
OdpowiedzUsuńJa też obecnie wakacjuję, prawie rok w rok jeździmy nad morze ale w te wakacje postanowiliśmy zmienić klimaty na jeziora, po prostu mamy bliżej. Poza tym jak raz nie pojedziemy to następnym razem będzie frajda. Mam na półce 4 książki to przeczytania, ale lalkowanie tak mnie pochłonęło, że jeszcze nie znalazłam czasu. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie ma jak dobra książka. Śliczne dziewczyny. :)
OdpowiedzUsuń